Wyobraź sobie ten moment: kupujesz nowy samochód. Stać Cię na to, a któryś z oferowanych modeli przypadł Ci do gustu. Masz już wybrany silnik i opcje wyposażenia. Teraz jeszcze tylko to, co niby najmniej istotne, ale najbardziej widoczne: kolor.
Wiadomo – na luksus wyboru lakieru mogą pozwolić sobie jedynie nabywcy nowych aut. Szukając używki, szczególnie gdy dysponujemy ograniczonym budżetem, nie ma co grymasić – po prostu trzeba brać najlepszy egzemplarz, który znajdziemy, i tyle. Również czasem kupując nówkę-salonówkę możemy trafić na sytuację typu „to, co na placu, jest 20% tansze” – w takiej sytuacji wielu potrafi przymknąć oko na to, że finalnie zanabyty egzemplarz nie jest do końca zgodny z wymarzonym. Jednak nie o takich przypadkach tu mowa. Jeśli podejmujesz świadomy wybór, trzymasz się go i finalnie zań płacisz, pokazujesz światu kawałek siebie, a przynajmniej swój gust. Lub jego brak.
Szczepan z Automobilowni stworzył niegdyś dwuczęściowy wpis omawiający trendy i mody w samochodowej kolorystyce na przestrzeni lat. Ja zaś pozwolę sobie podejść do tematu od innej strony – konkretnie przez pryzmat mego własnego doskonałego gustu. Wymyśliłem kilka nazw handlowych pasujących do konkretnych kolorów i dopasowałem je do typów ludzi takowe wybierających. Dlatego też jeżeli masz za sobą operację założenia bypassów na poczuciu humoru lub też czerpiesz chorobliwą przyjemność z obrażania się – zakończ lekturę w tym miejscu i wejdź na stronę, gdzie wszystko jest poważne jak zawał i równie mało obraźliwe, co powietrze. Albo potem nie mów, że nie ostrzegałem.
* * * *
1. Biały
Biel jest modna. Biel jest łał, masna, kul i zasadniczo wypada się w niej pokazać. Jeśli wybierasz biel, bywasz. A to w modnym klubie, a to w modnym towarzystwie, a to chociaż na Pudelku. To, że Twój pojazd 5 minut po wyjeździe z salonu (tudzież z myjni) będzie wyglądał równie atrakcyjnie, co Lublin Cytryna i Gumiaka, nie zaprząta Twego pochłoniętego rozważaniami o modzie umysłu.
A może chodzi o to, że po prostu nie trzeba dopłacać za lakier.
Nazwa handlowa: Fashion White
2. Srebrny
Jesteś prawdziwym korpożołnierzem. Stoisz na baczność przed Wielkim Korpobratem, gotów ginąć za Misję Firmy. W imię walki o nią wyzbywasz się jakichkolwiek przejawów osobowości. Własny charakter to brak profesjonalizmu, przeszkoda na drodze do stworzenia idealnego raportu z wyjścia do klopa. Lakier Twego samochodu nie może mieć własnego koloru – w nim ma odbijać się biurowiec. Maszeruj. Raz, dwa, lewa.
Ewentualnie, jeśli nawet nie jesteś korpożołnierzem, to po prostu sąsiad ma srebrny samochód, sąsiadka też, tak samo, jak wszyscy ludzie, którzy przyjechali z rodzinami do hipermarketu zaraz po Familiadzie. A przecież miliony much nie mogą się mylić. Prawdopodobnie mówisz „wziąść” a w sklepie kupujesz tylko te produkty, których reklamy widziałeś w telewizji.
Nazwa handlowa: Anonymous Corporate Silver
3. Szary
Dyskrecja to Twoje drugie imię. Dyskretna elegancja – Twój ulubiony styl. Tak dyskretny, że aż niewidzialny. Uwielbiasz wtapiać się w tło, z twarzy i ogólnej stylówy podobny dokładnie do nikogo i każdego jednocześnie. Prawdopodobnie nie lubisz myć samochodu. Pamiętaj tylko, by korzystać zawsze ze świateł mijania – jeśli będziesz używać dziennych, prędzej czy później ktoś wjedzie Ci w zad.
Nazwa handlowa: Stealth Asphalte Grey
4. Brązowy
Ciepłe, domowe ognisko. Przywiązanie do tradycji. Poroże na ścianie, skóra dzika na podłodze, cięty kryształ, reprodukcje klasycznych mistrzów i portrety wąsatych przodków, oczywiście rodowodowo-herbowych. Ciągnie Cię do konnych polowań a swojski aromat obornika wywołuje w Tobie rozrzewnienie. Gdybyś miał 14 lat głosowałbyś na Korwina, a mając 15 – na, nomen omen, Brauna. Tyle, że wtedy jeszcze nie wolno głosować. Zresztą i tak wolałbyś monarchię.
Nazwa handlowa: Great-Grandfather Brown
5. Czerwony
Zdecydowanie najszybszy kolor. Najszybszy i najbardziej wyróżniający się. A Ty uwielbiasz się wyróżniać. Regularnie bywasz w centrum – konkretnie zaś w centrum uwagi. Jesteś chodzącą definicją ekstrawertyzmu. Zawsze na imprezie – nawet na jezdni. Stopa w podłodze i patrzcie, kto rządzi. Nieważne, że to niespełna 70-konne pierdzipudełko.
Nazwa handlowa: Superfast Red
6. Zielony
Niby samochód jest Ci potrzebny, ale jednak odczuwasz odrobinę winy. No bo klimat. Bo drzewka. Bo foczka na biegunie dostanie kaszelku. Potrzebujesz listka figowego, swego rodzaju symbolicznych przeprosin, sygnału wysyłanego w kierunku wszystkich tych, którzy nienawidzą Cię za to, że nie gnieciesz się z rodziną i bagażami w zbiorkomie i nie ciśniesz na rowerku w środku zimy, mówiącego, że jednak jesteś z nimi.
Aż dziwota, że żadna z Tesli chyba nie wychodzi w zielonym. Inna rzecz, że w Teslach to akurat raczej nie o ekologię chodzi.
Nazwa handlowa: Treehugger Green
7. Niebieski
„Ojej, co tu wziąć… Sąsiad kupił srebrnego, sąsiadka też, wujek Marian tak samo (mówił, że nie trzeba myć – może dlatego zawsze tak od niego jedzie), Mati jeździ białym a Seba czarnym… No nie wiem. Ja bym chciała coś ładnego, no żeby jednak kolorek był, ale żeby jednak nie wyjść na dziwaczkę i żeby nie odstawać za bardzo… No co by tu… O, wiem! Niebieski”.
Ogólnie rzecz biorąc – chciał(a)byś ale boisz się, nad wszystkim zastanawiasz się po 15 razy i przede wszystkim nadużywasz wielokropków.
Nazwa handlowa: Undecisive Blue
8. Czarny
Prestiż. To jest właśnie to, co interesuje Cię najbardziej. Samochód ma być prestiżowy i groźny, budzić respekt samym swym wyglądem. Jadący przed Tobą lewym pasem, bo akurat wyprzedzają ciężarówkę, mają na widok twego auta w lusterku natychmiast się pod ową ciężarówkę wcisnąć, inwalidzi zaś powinni grzecznie ustępować Ci swych miejsc parkingowych – wszak Twój splendor nie może być noszony piechotą przez pół parkingu pod hipermarketem, w którym kupisz promocyjną parówkową, by starczyło na ratę kredytu.
Nazwa handlowa: Prestige Black
* * * *
Tak, wiem. To nie wszystkie kolory, jakie można spotkać na ulicach. Jednak… obecnie niestety paleta kolorystyczna, którą można zaobserwować na naszych ulicach, jest zasadniczo monochromatyczna, z niewielką tylko domieszką czerwieni i błękitu. Takie kolory, jak żółty czy pomarańczowy, są stanowią mikroskopiją niszę, dużo mniejszą od najmniej popularnej z powyższego zestawienia zieleni – która zresztą jest moim ulubionym kolorem. Niestety – w dobie pozornego indywidualizmu i haseł sławiących „diversity” jakiekolwiek wyróżnianie się jest zdecydowanie niemodne.
Trzymajcie się zdrowo (wszak z tym jest obecnie bardzo różnie) a ja idę poprzytulać jakieś drzewka.
Wiedziałem, że mogłem liczyć na zajebisty opis Anonymous Corporate Silver 😀 Piękne.
Najlepszy przekrój kolorów to jest na mieście w godzinach szczytu, kiedy z modnych biurowców wyjeżdżają modne samochody w modnych kolorach, takich jak srebrny, czarny, jasny szary, ciemny szary, asfaltowy szary, chmurny szary, o, żółty! A nie, to Pesa.
Mi to się marzy jakiś wóz w szałowym kolorze. Nie żebym narzekał na mój Midnajt Blu, ale taki Baleroneiro wąskolistwowy miał ciekawszą paletę niż moja generacja, np. zieleń chaszczy bieszczadzkich, piasek Budokrusz, albo wysuszony papier po niekontrolowanej efuzji herbaty.
Dlatego następny wóz będzie widać! Nawet pod Stadionem.
EfuCO?
A jeśli chcesz, by Twoje następne żelazo było widać pod Stadionem, obawiam się, że nie może to być Balerą.
Oczywiście, że nie! Będzie przedliftowy 505!
Ale Ty wiesz, że następnego dnia będę u Ciebie z prawidłowo wypełnionym wnioskiem o użyczenie do testu, sprzętem do nagrywania, futerałem do testowania bagażnika i bolesnym, długotrwale utrzymującym się wzwodem?
No i wychodzi że co bym nie wybrał to źle… no nic, przynajmniej mam jedo auto prestiżowe, a buduje sie drugie w kolorze modnym 😉
Kolejny Siwik?
Tak, V generacja do rajdowania
Anonymous Corporate Silver zawsze śmieszy, ale są przypadki kiedy wygląda świetnie – np. Gullwing.
Ja osobiście też jestem team zieloni, ew. niebiescy (jeśli zielony nie był opcją).
Czerń lubię bo jest ponadczasowo elegancka, ale niewdzięczna w utrzymaniu w czystości.
Biały to najbardziej znienawidzony przeze mnie kolor – kojarzy mi się wyłącznie z Ducato i tanimi wozami w bazowych wersjach z lat 90 (z obowiązkowymi nielakierowanymi zderzakami), więc nawet jeśli ktoś wydaje 10 tysięcy na super-prestiżowo-perłowy-biały, to ja i tak widzę białą Astrę F Classic w sedanie, którą mój tata wiele lat temu dostał jako wóz zastępczy w ASO (kiedy służbowa Astra G znowu się zepsuła).
Astra F w sedanie to jednak występowała głównie w ciemnej zieleni (Oplowi zresztą udało się jakimś cudem dobrać chyba najmniej atrakcyjny odcień tejże) i wiśni, czy tam bordo.
Gullwing podoba mi się zdecydowanie bardziej w każdym innym kolorze. W czerwieni – obłęd. W szarości a’la słup trakcji tramwajowej – rewelacja. Stalowa metaliczna szarość (dwa-trzy tony ciemniej od srebrnego) – jeszcze lepiej. No spójrz tylko:
No i oczywiście zielony, szczególnie z jasnym wnętrzem:
Srebrny natomiast – no nie. Nie.
Ładne auta bronią się w każdym (prawie) kolorze, te wymienione przez ciebie też pięknie się prezentują, po prostu srebrny Gullwing jest równie ikoniczny co czerwone Ferrari. 😉 Inna sprawa, że gdybym wybierał dla siebie to i tak inny niż srebrny, ale nie można mu odmówić kultowego statusu, Srebrne Strzały, itp.
Nudny – Mam takie samo, co ty o białych autach. Dubajskie złoto też razi mnie w oczy. Czarny mi się najbardziej podoba w luksusowych limuzynach np. BMW serii 7, Mercedes S-klasa i Lexus LS. Za to moim faworytem ze wszystkich kolorów jest ciemnoniebieski. ?
Jednak zmieniłem zdanie. Biały też jest spoko, ale zależy w którym aucie. I tak każdy kolor jest ładniejszy od tzw. dubajskiego złota. ?
Srebrny Aston Martin DB5 jest piękny. W końcu tym jeździł James Bond. ?