Włoskie samochody zawsze miały niezwykle wyrazisty charakter. Czy to małe, miejskie pudełko w stylu oryginalnego Fiata 500, czy rodzinny sedan w rodzaju Alfy Romeo Giulii (i tej oryginalnej, i tej współczesnej), czy też supersamochód spod znaku Ferrari czy Lamborghini – wszystkie urzekają stylem i zapraszają do nagniatania z butem w podłodze. Nawet co bardziej kontrowersyjne projekty, jak choćby Multipla (którą zresztą uwielbiam), zawsze były jakieś. Zwykłe, masowo produkowane Fiaciory (nie licząc naszego 125p, które jest śmieciem i nawet z tym nie handlujcie) potrafiły urzec kierowcę angażującym prowadzeniem, które pozwalało na chwilę zapomnieć o tym, że coś znowu odpada, zaś 3-letni samochód dzięki dziurom w podłodze staje się właśnie wersją Superleggera. Jednak na początku lat 80. pracownicy działu projektowego włoskiego koncernu zapewne usłyszeli, że choćby się starali, nie będą w stanie zrobić nudnego, nijakiego wozu. Na to odpowiedź mogła być tylko jedna: „potrzymaj mi espresso”.
I w ten oto sposób w 1983 roku do salonów wjechał Fiat Regata.
Fiat Regata 1.7 D – co zacz
Regata została zaprezentowana jako następca bardzo cenionego u nas 131 Mirafiori. Zamiast jednak opracowywać nowy model, który sprostałby oczekiwaniom kierowców tylnonapędowego modelu z wyczuwalną nawet w podstawowych wersjach sportową żyłką, postanowiono po prostu doczepić kanciasty zad do nieźle sprzedającego się Ritmo, jednocześnie zmieniając stylistykę przodu tak, by nie była zanadto ekscytująca. W efekcie powstał dość zgrabny (wszak to jednak nadal Włosi), ale niemalże generyczny sedan o charakterze sugerującym, iż tzw. targetem są stateczni obywatele po 60 roku życia.
Technika pozostała praktycznie ta sama – wspólna jest płyta podłogowa i zawieszenie z McPhersonami z przodu i pamiętającym modele z początku poprzedniej dekady poprzecznym resorem z tyłu. Takie samo jest również zabezpieczenie antykorozyjne, którego zarówno w Ritmo, jak i w Regacie jest dokładnie zero, co zresztą widać po przyjrzeniu się progom i nadkolom ulepionym z tajemniczej, zastępującej dawno utleniony metal substancji lub po zajrzeniu pod wykładzinę bagażnika. Pewne różnice występują w gamie silnikowej – Regata nie była oferowana z najsłabszymi i najmocniejszymi jednostkami napędowymi dostępnymi w Ritmo. Wśród wspólnych silników znajdował się między innymi wolnossący diesel o pojemności 1714 cm³ i mocy 58 KM (choć niektóre źródła podają, że w Ritmo miał on o całe 4 koniki mniej). I to właśnie on klekotał radośnie pod maską testowanej Regaty.
Fiat Regata – jak się w nim siedzi
Wnętrze Regaty zostało zaprojektowane z nieco większym polotem niż jej kształty zewnętrzne. Nadal trudno znaleźć tu jakieś szczególnie ciekawe akcenty stylistyczne, ale całość jest niewątpliwie fiatowska. Świadczy o tym nie tylko styl, ale również typowo włoskie podejście do zagadnienia – ma być ładnie, przyjemnie w dotyku, ale pies trącał montaż a materiały w rzadziej głaskanych miejscach można wyciągnąć ze śmietnika. W efekcie mamy całkiem przyjemnie prezentującą się tapicerkę, którą wykończono również boczki drzwi, miękkie tworzywo na górze deski rozdzielczej, do jego obudowę kolumny kierowniczej wykonaną z prasowanego gównolitu po kilkukrotnym recyclingu, zaś wszystko to sklecone naprędce w przerwie między kolejną filiżanką cappuccino a zborsuczeniem Lucii, której mąż wyjechał w delegację (pewnie Regatą, he he).
Na szczęście wskaźniki, widoczne znad obluzowanej i przekrzywionej obudowy kolumny kierownicy, są ładne i czytelne. A że zegar cały czas wskazuje 11? To chyba godzina, o której się wstaje po nocy z Alessandrą, prawda?
Samo siedzenie we wnętrzu Regaty jest jednak zupełnie przyjemne. Miejsca jest wystarczająco dużo zarówno z przodu jak i z tyłu, fotele są całkiem wygodne, a – co najciekawsze – pozycja za kierownicą nie przypomina wcale tej ze starszych modeli, które ewidentnie projektowane były bardziej z myślą o orangutanach, niż ludziach. Tylko czy ktoś kiedyś spotkał orangutana z prawem jazdy?
Skoro już ustaliliśmy, że w Regacie można całkiem wygodnie zasiąść, pora sprawdzić, czy równie wygodnie wkłada się basiwo do bagażnika.
Fiat Regata – czy można nim wozić bas
Aby umieścić cokolwiek w wydatnym, kanciastym zadzie Regaty, należy to wpierw unieść na sporą wysokość. Niestety – problem fiatowskiego sedana jest typowy dla aut z tamtego okresu: próg załadunku znajduje się dopiero nad tylnymi światłami i tablicą rejestracyjną. Na szczęście po pokonaniu go można korzystać z bardzo przyzwoitego kawałka przestrzeni.
Kufer sędziwego Fiata okazuje się całkiem pojemny, a przede wszystkim wystarczająco szeroki, by bez problemu zmieścić tam bas w usztywnianym pokrowcu. W głębszej części bagażnika jego szerokość dość pokaźnie ograniczają nadkola, do tego nie da się złożyć oparcia kanapy, jednak fakt jest faktem – test basu należy uznać za zdany.
Pora zatem na test drogowy.
Fiat Regata 1.7 D – czy da się nim jeździć
Po odpaleniu spoczywającego pod maską 58-konnego diesla kabinę wypełnia swojski klekot. Nie jest on tak natarczywy, jak w napędzanym francuskim ropniakiem Polonezie, nie przywodzi też na myśl bardziej użytkowych pojazdów, jak germańskie D24 montowane w Volvo 240 – jest to po prostu zwyczajne brzmienie sędziwego, wolnossącego silnika wysokoprężnego z wtryskiem pośrednim, znane z tysięcy starych taksówek. Przy niższych prędkościach (przede wszystkim obrotowych) dźwięk ten nie drażni – jest dosyć głośny, ale zaryzykowałbym twierdzenie, że nawet przyjemny. Gorzej robi się podczas prób przyspieszania.
Zacznijmy od tego, że próby te są skuteczne tak do 60-70 km/h. Do tych prędkości napędzany 58 wysokoprężnymi końmi Fiat rozpędza się zaskakująco żwawo. Jeśli chcielibyśmy jednak pojechać szybciej, należałoby pierwej spisać testament – nie dlatego, że jest to aż tak ekstremalny, grożący przedwczesnym zgonem wyczyn, tylko zająłby on tyle, że przed osiągnięciem 100 km/h osoby w tzw. średnim wieku zdążyłyby dokonać żywota z przyczyn naturalnych.
Oczywiście o ile wcześniej nie wykończyłby ich hałas.
Przy mocniejszym wciśnięciu nożnego manipulatora gazu (wybaczcie, obecne czasy nakazują zachowywać polityczną poprawność nawet w tekstach neutralnych światopoglądowo) cały samochód wypełnia się rykiem. Nie jest to ryk znany z ostro przyspieszających wozów pędzonych stadem 200 czy więcej koni. Jest to ryk wysokoprężnych demonów. Oto otwierają się wrota piekieł zza których bucha bogaty bukiet dieslowskich spalin i z ich czeluści wypada 58 chudziutkich, dychawicznych stworów na anemicznych koniach, które, sfrustrowane swą napędową niemocą, ryczą w niebogłosy, zaś straumatyzowani aktywiści miejscy w promieniu kilku kilometrów rękami drżącymi tak, że rozlewa się ich sojowa latte, wyklikują swój słuszny gniew na fejsie i tłiterze.
Na szczęście skołatane klekotem piekielnych bocianów nerwy przynajmniej troszkę koi praca zawieszenia. Jest ono przyjemnie miękkie, co w połączeniu z wygodnymi fotelami skutkuje zaskakująco wysokim poziomem komfortu jazdy. Inna rzecz, że można o nim mówić tylko w kontekście tłumienia wstrząsów, gdyż tzw. komfortu dźwiękowego w Regacie raczej nie zaznamy. Skuteczne stłumienie wstrząsu po przejechaniu każdego większego wyboju zawieszenie radośnie obwieszcza donośnym łomotem a wtóruje mu tłuczenie się obluzowanych, badziewnie zmontowanych elementów wnętrza. Choć po prawdzie przy wyższych prędkościach i tak zagłusza je silnik.
Serio, podziwiam męża Lucii, że jest w stanie cisnąć tym w delegacje. Choć może właśnie dlatego jest głuchy na jej prośby. I pewnie dlatego też kolejną noc spędza z nią Giancarlo z fabryki Fiata.
Zady i walety, czyli propsy i klopsy:
Plusy
+ niezły komfort jazdy
+ przestronne, ładnie zaprojektowane wnętrze
+ spory bagażnik
+ dobra widoczność
Minusy
– katastrofalna podatność na korozję
– badziewna jakość wykonania
– koszmarne osiągi (powyżej prędkości miejskich)
– hałas przy przyspieszaniu
– nudna, nijaka (choć niebrzydka) stylistyka nadwozia
Fiat Regata – co nim wozić
Bagażnik Regaty, jak stwierdzono w pełni naukowymi metodami, zupełnie nieźle nadaje się do przewozu basów. Jednak musiałby być to instrument wybitnie nudny. Generyczny wręcz. Dlatego moim wyborem w tym przypadku byłby Squier Precision (ew. meksykański Fender) z palisandrową podstrunnicą, czarnym korpusem i białą płytką. Takie zestawienie kolorystyczne, szczególnie właśnie na Preclu, nie dość, że jest zasadniczo „defaultowe” w tańszych sprzętach, to jeszcze sprawia, że bas wygląda jak wiosło za 300 zł. No, w porywach do 350. A do tego prezentuje się koszmarnie nijako. Perfetto!
Fiat Regata 1.7 D – czy go chcę
W prostych i żołnierskich słowach: <&#\@ NIE. Nie mam ochoty do szczętu ogłuchnąć przed emeryturą, której zresztą nie doczekałbym, próbując rozpędzić ten sprzęt powyżej 70 km/h. Inna rzecz, że w mocniejszych, benzynowych wersjach – szczególnie ze stukonnym silnikiem 1,6 – Regata może naprawdę przyjemnie jeździć. Wtedy, prawdę mówiąc, byłbym skłonny rozważyć taki egzemplarz jako weekendowo-sezonowy sprzęt na graciarskie rajdy nawigacyjno-turystyczne, tym bardziej, że w środku jest naprawdę wygodnie (jeśli nie liczyć braku płaskiej podpórki pod lewą stopę), a dobra widoczność ułatwia odnalezienie zadań z trasy. Musiałby jednak być polakierowany na jakiś kolor, a nie, tak jak ten, wykończony w przygnębiająco nijakim odcieniu Lamiera (nomen omen) Nuda. Problem w tym, że wszystkie już dawno zgniły.
Jeśli natomiast chcecie posłuchać klekotu fiatowskiego dieselka i dowiedzieć się, kto tak naprawdę mógł jeździć napędzaną nim Regatą – zapraszam na film.
Czy ten samochód jest pociągnięty srebrzanką do kaloryferów???
A, niewykluczone. Zawsze to jakaś metoda.
Dziękuję. Wczorajszy wieczór spędziłem na szukaniu informacji o tylnym zawieszeniu Regaty. Byłem przekonany, że nie było tam resoru. Ale jednak był, więc nie mogę dać polemicznego komentarza. Tak mi przykro. Może następnym razem.
A przy okazji, jeśli miał by być na weekend to będzie raczej bardziej praktyczne kombi 🙂
Ogólnie sedany segmentów B i C są nudne i grzybiaste. No, może poza Imprezą, Lancerem i Audi A3. A Fiat 125p jest dobry tylko w wersji 1300 produkowanej od roku 1967 do 1975.
Ej no, ale Mazda 121.
O – Mazda 121 też jest spoko. Jak mogłem o niej zapomnieć. Generalnie Mazdy są genialne. ?
Mi osobiście Regata się podoba, razem z Ritmo oraz Uno I serii to jeden z moich ulubionych Fiatów, co prawda wszystkie gniły już w katalogu jednak ten wielki znaczek czy kanciastość trafiają w mój gust.