Jestem stary.
No dobra, może nie na tyle stary, by pamiętać rzucanie kamieniami w dinozaury, ale wystarczająco, by dobrze pamiętać lata 90. a wraz z nimi jeden z samochodów, który wszedł podówczas na nasz rynek i szybko stał się głównym wyborem urzędników państwowych a wkrótce później – taksówkarzy. Konkretnie zaś Daewoo Espero.
Daewoo Espero – co zacz
Rynkowa kariera średniej wielkości sedana Daewoo rozpoczęła się w 1990 roku. Koreańczycy, mocno flirtujący z wieloma bardziej renomowanymi producentami, ale najmocniej z General Motors, poczęstowali się platformą i mechanizmami Opla Ascony, które ubrali w całkiem zgrabne 4-drzwiowe nadwozie zaprojektowane przez Bertone. Wedle większości źródeł był to nieco zmodyfikowany projekt, który pierwotnie miał być Citroenem Xantią, jednak słyszałem też inne pogłoski. Tak czy inaczej – na początku lat 90. Espero wyglądało całkiem nowocześnie. Dziś jego linie są zdecydowanie konserwatywne, jednak nadal mogą uchodzić za niebrzydkie.
No, w miarę.
Na początku nowy model młodej podówczas marki dostępny był jedynie w Korei, wkrótce trafił również do USA. Do Europy – w tym Polski – trafił dopiero w połowie dekady i… nie zrobił zbyt wielkiej kariery. Marka Daewoo co prawda zaczynała być całkiem mocnym graczem na naszym rynku, spragnionym tanich, przestronnych aut, jednak na nasze ówczesne warunki okazało się wciąż nieco zbyt drogie. Polacy woleli malutkie i taniutkie Tico. Wyjątkiem byli taksówkarze, który docenili sprawdzoną, nieprzesadnie nowoczesną mechanikę koreańskiego sedana oraz jego stosunek ceny do wielkości – szczególnie zaś przestronne, wygodne wnętrze.
Daewoo Espero – jak się w nim siedzi
Kabina Espero nie urzeka szczególnie wyszukanym dizajnem. Jedyną charakterystyczną cechą są wklęsłe tarcze wskaźników. Uwagę fanboyów FSO może zwrócić również konsola środkowa, która w praktycznie niezmienionej formie trafiła później do Poldków z Plusem. Poza tym – znaków szczególnych brak. Projekt i kolorystyka są typowo azjatyckie. Tworzywa, choć przeważnie dość miękkie, są przeciętnej jakości – tak samo, jak i montaż. Przyjemnie miękkie obicie deski rozdzielczej odkleja się nad zegarami, plastiki skrzypią i klekoczą, zaś prym w kategorii „na odwal się, jak dla obcego” wiedzie obudowa i mocowanie kolumny kierownicy, które lata na około centymetra w każdą stronę. Jest to podobno przypadłość każdego Espero.
Na szczęście są wnętrze koreańskiego sedana ma też kilka mocnych zalet – a najważniejszą z nich jest przestronność.
Z przodu jest po prostu nieźle. Na nieco zużytych, mocno wysiedzianych fotelach wciąż można zająć wygodną pozycję. Ergonomia jest przyzwoita, komfort – po prostu dobry. Jedyne, czego mogę się przyczepić, to nieco zbyt nisko umieszczona kierownica, która co roślejszych kierowców może subtelnie smyrać po udach.
Najwięcej przestrzeni znajdziemy jednak z tyłu. Wnętrze co prawda nie jest na tyle szerokie, by wygodnie zmieściły się trzy osoby, ale dwoje pasażerów może się tu czuć naprawdę nieźle. Kanapa jest przyjemnie miękka, przestrzeni na nogi jest zaskakująco dużo a na głowę – więcej, niż wystarczająco. Trudno się zatem dziwić, że Espero cieszyło się takim powodzeniem wśród przedstawicieli taksówkarskiego fachu.
Wiadomo jednak, że pasażerowie, szczególnie przyjezdni (czyli tacy, których można przewieźć przez pół miasta do celu oddalonego o 3 km) często dysponują sporym bagażem. Ale i tu średniej wielkości Daewoo nie ma się czego wstydzić.
Daewoo Espero – czy można nim wozić bas
Espero występowało jedynie jako klasyczny sedan, który z jednej strony zawsze był ulubionym typem nadwozia taryfiarzy (i innych grzybów), z drugiej zaś ma pewne wady związane z ograniczoną wszechstronnością. Na szczęście w tym przypadku są one zrekompensowane bardzo zacną pojemnością. 560 litrów to bardzo zacny wynik – a nawet po zamontowaniu dużej, cylindrycznej butli LPG (będącej obowiązkowym wyposażeniem praktycznie każdej taksy z silnikiem o zapłonie iskrowym) zostaje tu sporo miejsca. Również na bas. Niestety – szerokość kufra jest nieco ograniczona przez spore obudowy tylnych świateł. Basiwo w usztywnianym pokrowcu wejdzie na styk, ale lepszym rozwiązaniem będzie tu miękki „gig bag”. Najlepiej, by zawierał któryś z niedrogich modeli Corta, idealnie pasujących do koreańskiego auta. Jednak nie wsadzałbym do bagażnika więcej niż dwóch basów – jeśli wypełnimy kufer aż pod samą klapę, leżący na górze instrument może zostać uszkodzony przez mocno wnikające do środka zawiasy pokrywy. Najważniejsze jednak, że zmieszczą się akcesoria wędkarskie i składane krzesełka na działkę.
Daewoo Espero 2.0 – czy da się nim jeździć
Średniej klasy Daewoo oferowane było u nas z trzema silnikami o pojemnościach 1,5, 1,8 i 2 l. Można byłoby się zatem spodziewać, że będą one oferować bardzo zróżnicowane osiągi. Otóż… nie. Najmniejszy, półtoralitrowy silnik to nowocześniejsza, 16-zaworowa konstrukcja koreańskich inżynierów, zaś dwie większe jednostki pamiętają jeszcze czasy starych model Opla. W rezultacie najmniejszy silnik dzieli od największego… całe 15 KM. Trudno zatem się dziwić, że zamiast kupować 105-konną dwulitrówkę, klienci woleli najmniejszy, 90-konny silnik – napędzane nim Espero było dużo tańsze od topowej opcji, a do tego znacznie oszczędniej obchodziło się z paliwem. Inna rzecz, że i tak do większości egzemplarzy trafiała instalacja LPG.
Tu jednak mamy najmocniejszy, dwulitrowy silnik. I muszę przyznać, że jak na skromną moc, bardzo sprawnie napędza spory wszak samochód. Ośmiozaworowa jednostka ochoczo reaguje na sygnały wysyłane prawą stopą i szybko wkręca się na obroty. W efekcie dwulitrowe Espero okazuje się całkiem dynamicznym wozem.
Niestety, do dynamiki nie dorastają hamulce i skrzynia biegów. Te pierwsze są po prostu słabe, natomiast dźwignia zmiany biegów działa nieprecyzyjnie, nie dając pewności, czy aby na pewno wrzuciliśmy prawidłowe przełożenie.
Zawieszenie Espero też nie prowokuje do dynamicznej jazdy – przy czym to akurat uznaję za zaletę. Sedan Daewoo okazuje się niezwykle wygodnym samochodem, sprawnie połykającym nawet spore nierówności. Komfort jazdy podnosi bogate wyposażenie egzemplarza – oprócz elektryki lusterek i wszystkich szyb mamy tutaj również opcjonalną klimatyzację. Inna rzecz, że… niedziałającą. Podejrzewam, że cierpiarz, który dorobił się Okulara w dyzlu i postanowił ożenić Espero, napisałby w ogłoszeniu „do nabicia”.
Zady i walety czyli propsy i klopsy
Daewoo Espero jest coraz rzadziej spotykanym modelem. Powodem jest rdza, która pożarła już większość egzemplarzy. Z tego samego powodu trudno o części blacharskie – nawet zadbane Espero po kolizji najprawdopodobniej trafi na złom, gdyż znalezienie zdrowych drzwi czy pokryw jest praktycznie niemożliwe. A szkoda, gdyż mimo swoich wad jest to zaskakująco przyjemny samochód. Owszem, niezbyt fascynujący, umiarkowanie dobrze zmontowany, ale wygodny, przestronny i całkiem dynamiczny. A że sporo pali? Myślę, że znalezienie Espero bez gazioru byłoby równie trudne, co złowienie egzemplarza nieprzeżartego przez rudą zarazę.
Plusy
+ komfort jazdy
+ przestronne wnętrze
+ duży bagażnik
+ dynamika
+ świetna widoczność
+ dużo samochodu za małe pieniądze
Minusy
– rdza
– zużycie paliwa
– słabe hamulce
– kiepska jakość montażu (szczególnie wnętrza)
– nieprecyzyjnie działający drążek zmiany biegów
– dostępność części blacharskich (wszystkie już wygniły)
Daewoo Espero 2.0 – czy je chcę
Generalnie… niekoniecznie. Jak już wielokrotnie podkreślałem, sedan jako daily odpada w moim przypadku, gdyż potrzebuję większej uniwersalności, zaś na status youngtimera Espero raczej nie ma co liczyć. Jednak poniżej pewnych kwot nie ma co wydziwiać na rodzaj nadwozia, szczególnie jeśli do kufra bez bólu wejdą przynajmniej dwa basy. Dlatego jeśli potrzebowałbym budżetowego grata, a akurat napatoczyłoby się zadbane, niezgnite Espero – zdecydowanie wziąłbym je pod uwagę.
Inna rzecz, że niezgnite Espero to oksymoron, a wyjątek tego egzemplarza (zresztą po solidnym remoncie blacharskim) nic tu nie zmienia.
Tymczasem zapraszam na film:
Czekam na test Lanosa i Nubiry. Może Leganzy?
Najlepszy byłby test Tico.
@Anonymous Corporate Silver
Tico powinien zrecenzować Motobieda. Liczba wulgaryzmów byłaby wtedy rekordowa. ?
Espero pamiętam jako jeden z niewielu samochodów na osiedlu, który ponad 20 lat temu wzbudzał reakcje: „Pacz! On ma CZTERY elektryczne szyby!”
TE FELGI! ONI SOM PIKNE! To chyba z Corsy którejś, nie?
Tak. Z Corsy B bodaj.
Felgi są orginalne ze salonu daweo.
Te ałto jest z polskiego salonu i są na to papiery.