Wiele się ostatnio mówi o końcu segmentu A. Zaostrzane z roku na rok unijne normy emisji sprawiają, że produkcja najmniejszych, najtańszych aut przestaje być opłacalna. Jest to swoisty paradoks – limity są obliczane tak, że to właśnie najoszczędniejsze i, co za tym idzie, najmniej emitujące małe samochody są penalizowane najmocniej. Nie jest to pierwszy i obawiam się, że nie ostatni absurd wymyślony przez aktualnie urzędujących unijnych decydentów. Na szczęście w salonach nadal można kupić kilka modeli miejskich maluchów. Wśród nich już od 13 lat bryluje chyba najbardziej rozpoznawalny przedstawiciel tej klasy – Fiat 500.
Fiat 500 – co zacz
Na początku XXI wieku stylistyka retro była u szczytu popularności. Volkswagen z powodzeniem tłukł New Beetle’a, Chrysler wprowadzał właśnie PT Cruisera a BMW wjeżdżało z nowym Mini. Fiat z początku podszedł do tematu jak do swoistego ćwiczenia, w 2004 roku pokazując prototyp Trepiuno. Pokazane na salonie w Genewie toczydełko stylistyką wyraźnie nawiązywało do legendarnej pięćsetki z lat 1957-75. Liczba okrzyków „zamknij twarz i bier moje piniendze” spowodowała, że zapadła jedyna słuszna w takim przypadku decyzja: robimy.
Trzy lata później do salonów Fiata wjechał nowy, lśniący model 500. Samochód mechanicznie oparto na Pandzie drugiej generacji. Pięćsetka nie miała co prawda tak nietypowej konstrukcji wnętrza, jak Trepiuno, ale nie przeszkodziło jej to zdobyć tytułu Samochodu Roku 2008 oraz kilku innych nagród. Nowy, lajfstajlowy Fiacik był mniej praktyczny i droższy od Pandy, jednak pożądający stylowego miejskiego wozidełka klienci nieszczególnie się tym przejęli. Fiat 500 zaczął sprzedawać się jak zły.
W 2015 roku Włosi wyjęli palec ze stygnącego espresso i stwierdzili, że w sumie warto ogarnąć jakiś lifting. Pięćsetka dostała nowe zderzaki i ledowe tylne światła, zaś bogatsze wersje straciły urokliwe chromowane listwy. Auto jednak nie zamierzało przestać się sprzedawać – i sprzedaje się zupełnie nieźle do dziś. I dobrze, bo taką właśnie Pięćsetkę sprawiła sobie koleżanka kolegi, ja zaś dzięki temu mogłem się nią – Pięćsetką, znaczy – pobujać przez kilka dni.
Fiat 500 – jak się w nim siedzi
Wnętrze Fiata 500 jest równie urodziwe, co… plastikowe. Projekt deski rozdzielczej jest świetny – kształty i detale nawiązują tu do najbardziej znanej, klasycznej już Pięćsetki, jednak nie wyglądają staro ani niemodnie. Wszystko wykończone jest jednak tanimi, niezbyt solidnymi tworzywami. Na pierwszy rzut oka jednak tego nie widać, a i w codziennym użytkowaniu nieszczególnie to przeszkadza.
Największe wrażenie robi zestaw wskaźników składający się z koncentrycznie umieszczonych prędkościomierza, obrotomierza i niewielkiego, okrągłego wyświetlacza. Czytelność tego rozwiązania jest nieco dyskusyjna. Szczególnie kłopotliwe jest odczytanie obrotów, jednak w normalnej, miejskiej jeździe w ogóle to nie przeszkadza – tym bardziej, że wyświetlacz podpowiada moment zmiany biegów. Inna rzecz, że podczas przyspieszania robi to zazwyczaj przy zdecydowanie zbyt niskich obrotach.
Z przodu siedzi się całkiem wygodnie. Miejsca, zarówno na głowę jak i na nogi, jest sporo. Pozycja za kierownicą jest mocno pionowa, ale okazuje się wystarczająco ergonomiczna. Zresztą w samochodzie tej wielkości jest to jedyny sposób na to, by ktokolwiek miał szansę zmieścić się z tyłu. A z tym w Fiacie 500 jest niestety znacznie gorzej. O ile jest tu jakaś przestrzeń na nogi, o tyle na głowę zaczyna jej mocno brakować. Głównym winowajcą jest tu sylwetka – jednak czego się nie robi dla bezbłędnej stylówy? Zresztą miejskim toczydełkiem rzadko jeździ komplet pasażerów, zaś najczęstszymi gośćmi drugiego rzędu są zalogowane w fotelikach latorośle.
Na pocieszenie pozostaje jeszcze całkiem sensowne wyposażenie. Już w podstawowej wersji Pop dostajemy elektrycznie sterowane szyby i lusterka (są jeszcze na rynku wozy z korbotronikiem?) oraz, co ważne, manualną klimatyzację. Jest również radio z gniazdem USB, jednak podłączenie mojej Xperii poskutkowało jedynie wyświetleniem komunikatu „Nie ma dostępnego Media”. W trasy pozostaje zabierać pendrive’a z muzyką. Z drugiej strony – kto dziś jeździ Pięćsetką w trasy?
Podczas dłuższego wypadu przeszkadzać może nie tylko niezbyt dzisiejszy zestaw audio i ciasnota z tyłu, ale również maleńki bagażnik.
Fiat 500 – czy można nim wozić bas
Kufer pięćsetki jest taki, jakiego w sumie można spodziewać się w aucie tej wielkości. Pod dość wąską klapą i chyba najmniejszą znaną mi półką mieszczą się całe grzmiące 182 litry pojemności. Można tam wcisnąć obrzyna w miękkim pokrowcu i niewiele więcej. Na szczęście kanapa jest seryjnie dzielona. Co prawda odległość między pokrywą bagażnika a oparciami przednich siedzeń nie jest zbyt wielka, ale jeżeli złożymy prawą część oparcia i trochę przesuniemy do przodu siedzenie pasażera, zamieszczenie pełnowymiarowego basu w usztywnianym pokrowcu staje się możliwe. Jednak do małego Fiacika najbardziej pasowałby bas z krótką menzurą – np. Fender Mustang lub hofnerowska „skrzypcówka”. Choć ta ostatnia chyba lepiej czułaby się w Mini.
Fiat 500 1.2 – czy da się nim jeździć
Przez cały okres produkcji Pięćsetka dostępna była z kilkoma silnikami. Była niezbyt udana dwucylindrówka TwinAir, był oszczędny lecz trapiony problemami z rozrządem diesel 1.3, w Abarthach pod maską siedzi świetny T-Jet, zdecydowanie najpopularniejsza była powoli już schodząca ze sceny antyczna jednostka 1.2 o mocy 69 KM. Taka też siedziała pod maską egzemplarza, którym miałem okazję powozić się po mieście.
69 KM to, delikatnie mówiąc, niezbyt wiele, jednak w ruchu miejskim wystarcza, by całkiem sprawnie napędzać dość lekkiego Fiacika. Ruszając spod świateł nie czułem presji ze strony nacierających z tyłu nosicieli krawatów w SUV-ach premium. Jednak wyżej zadu konia mechanicznego się nie podskoczy – na trasie szybkiego ruchu Pięćsetce szybko brakowało pary. Powyżej 80 km/h przyspieszanie nabiera wręcz filozoficznego tempa a ciśnienie akustyczne w kabinie zdecydowanie przekracza próg komfortu. Hałasuje nie tylko piłowany silnik, ale również układ jezdny. O ile głównym źródłem dźwięków przy niższych prędkościach jest słabo wytłumione zawieszenie, o tyle przy wyższych dochodzi huk toczących się opon.
Na szczęście zawieszenie nie tylko hałasuje, ale również bardzo przyzwoicie tłumi nierówności. Układ jezdny małego Fiata jest wyraźnie ukierunkowany na komfort. Nastawy nie mogą jednak być zbyt miękkie – dość wąskie i stosunkowo wysokie auto miałoby wtedy problemy ze stabilnością. Na szczęście w zakrętach Pięćsetka zachowuje względny spokój. Jasne, nie jest to sportowy samochód (w przeciwieństwie do dużo mocniejszego i twardszego Abartha), jednak nie ma tu mowy o podpieraniu się lusterkami.
I bardzo dobrze, gdyż najmniejszy Fiat skręca naprawdę świetnie. Zwrotność jest taka, jaka powinna być w miejskim aucie. Manewrowanie na ciasnych parkingach jest niemalże przyjemnością. Niemalże, bo przeszkadza w tym dość kiepska widoczność. Z przodu ograniczają ją szerokie słupki A, z tyłu – bardzo małe okienka. Tutaj naprawdę przydałaby się kamera cofania.
Zady i walety czyli propsy i klopsy:
Fiat 500 to nie tylko jeden z przedstawicieli segmentu A. To niemalże jego archetyp, a jednocześnie samochód, jakich już się nie produkuje: 3-drzwiowe nadwozie, prosta konstrukcja, a do tego pozbawiona agresji, budząca uśmiech sylwetka. Można by powiedzieć, że takie powinny być najmniejsze auta. Niestety – zarówno gusta klientów jak i unijne normy sprawiają, że najtańsze, miejskie modele wypadają z oferty kolejnych producentów. Pięćsetka jest jednak ewenementem – mimo 13-letniego stażu na rynku jakoś nie chce przestać się sprzedawać. I wszystko wskazuje na to, że jeszcze z nami zostanie. Choć jej zbliżającego się powoli następcę najprawdopodobniej trzeba będzie tankować z gniazdka. Cóż – Opel Signum temporis. Ważne, że nadal będzie. I pewnie nawet ktoś go kupi – choćby dlatego, że Pięćsetka, jaka by nie była, zwyczajnie nie chce wyjść z mody.
Plusy:
+ świetny dizajn
+ całkiem wygodne miejsce kierowcy i pasażera z przodu
+ niezły komfort jazdy
+ świetna zwrotność
+ oszczędny napęd
Minusy:
– słaba widoczność
– przeciętne osiągi
– kiepskie materiały we wnętrzu
– ciasnota z tyłu
– malutki bagażnik
Fiat 500 – czy go chcę
Tak wiem, jestem facetem. I to takim po tej poważniejszej stronie czterdziestki. Powinny podobać mi się samochody szybkie, mocne, o agresywnej stylistyce, ewentualnie twarde terenówki lub podkreślające status familijne SUV-y premium. Jednak… Pięćsetka mówi do mnie. Jest niesamowicie sympatycznym, pełnym uroku małym toczydłem. Do tego udowadnia, że to samochody tego segmentu są najlepszym wyborem do miasta – ich niewielkie rozmiary i zwrotność sprawiają, że parkowanie i manewrowanie przestają być stresujące. Poza tym po co nam przestronne wnętrze i gigantyczny bagażnik, gdy w pojedynkę suniemy w korku?
Poproszę. Najchętniej wersja Lounge w kolorze bordowym Opera.
Tymczasem tradycyjnie już zapraszam na film. Tam zobaczycie, gdzie zabrałem Pięćsetkę.
Dobry wieczór
Z tyłu się da całkiem wygodnie – dojechałem do Wrocławia z okolic stolicy ( mam 183 cm)
Da się jeździć w trasy Portugalia i z powrotem. Da się jechać lewym pasem, ale my mamy 1,4 100 koni wystarczy włączyć przycisk sport i przewietrzyć komory spalania. A i 1,4 nie skręca, szokuje szczególnie po przesiadce z Pandy. Pierwszy samochód do którego będę tęsknił, mimo licznych upierdliwych usterek.
Ja mam 178 a z tyłu nie byłem w stanie wyprostować karku. A z 1.4 to się musiało fajnie odpychać. Chyba najsensowniejsza wersja silnikowa.
Tak się składa, że ze 2 tygodnie temu wracałem 500tką z Panka z pracy. Nie potrzebowałem auta, ale jak ją zobaczyłem, to wsiadłem, bo zawsze się chciałem przejechać 500tką. Niestety, była to wersja z tą dramatyczną, zautomatyzowaną skrzynią biegów, jej działanie jest dokładnie takie jak pokazałeś w filmie na YT, a start-stop sprawiał, że było jeszcze gorzej. Samo autko jest przeurocze, niebrzydkie w środku, a pozycja za kierownicą fajna i komfortowa, tylko z tych zegarów nie potrafiłem nic odczytać, nawet prędkości.
No ta skrzynia to dramat. Też jechałem jedną z tych pankowych. Fajna wersja, do tego „mój” egzemplarz z tyłu miał fotelik (propsy!), ale skrzynia jest absolutnie koszmarna.
Ach 500 tka! Ja mam wprawdzie 36 lat ale to auto mi się zabójczo podoba. Chciałbym takie mieć bo ten samochód ma stylu za 10 innych, sęk w tym, że… Nie potrzebuję czegoś takiego i nie lubię przepłacać.
Właśnie niedawno kupowałem żonie małe miejskie auto i stanęło na Yarisie TS. Cena takiego Yarisa z 1.8 133 KM jest podobna do Fiata z 1.2 69 KM (z podobnym rocznikiem i przebiegiem) i to jest jakiś nieśmieszny żart. Na dodatek Yaris ma większy bagażnik, lepszą ergonomię i mniejszą awaryjność. Zresztą podobnie wygląda sprawa ze Swiftem Sportem czy Twingo RS (którym miałem okazję się przejechać).
Natomiast ten miętowy jest po prostu fantastyczny. Kiedyś marzyłem o Nissanie 200 SX w takim kolorze (nie był seryjny), nie wyszło. A do 500-tki pasuje wyśmienicie.
Fiat 500 jest rzeczywiście malutki, ale ma dużo uroku i jest srylion razy ładniejszy niż ten paździerz Nissan Puke, który jest ciasny w środku, ma malutki bagażnik i słabo w nim widać. A tak ogólnie, to uwielbiam ten wpis jak i cały Twój blog. Pozdro 🙂