Ostatnio zapowiedziałem, że w kolejnym miksie pozwiedzamy rejony pozastołeczne. Nie wspomniałem jedynie, że wyskoczymy troszkę dalej, konkretnie zaś na Mazury. A bardziej konkretnie – do Ełku i jego malowniczych okolic, gdyż tam właśnie pod koniec sierpnia wyskoczyliśmy z Obywatelką Pilotką na kilkudniowy wywczas.
A jak wiadomo – jest wyjazd, musi być i polowanie.
Jednak to nie graty były głównym elementem wypadu. Wbrew założeniom nie były nim również długie spacery i pływanie kajakiem. Najważniejszym elementem okazało się małe czarne stworzonko, które udało się nam wyłowić spomiędzy palet niedaleko stacji kolejowej Szyba Zachód. Dzikusek, który najpierw nie pozwalał do siebie podejść a jakieś 10 minut po złapaniu ocierał się nam o twarze mrucząc.
Tak – najważniejszą pamiątką, którą przywieźliśmy z mazurskiego wywczasu był kotek. A właściwie koteczka. Ma na imię Mrija i jest miękką, mruczącą kulką radości.
W następnym odcinku – powrót do Warszawy. Znów zaczniemy od jej północnych rubieży. Pozostańcie, prawdaż, nastrojeni.
Idę bawić się z Mriją.
Za grubo na tym, ekhem, parkingu po wyjeździe z Ełku. Ale co to jest to niebieskie to ja nawet nie.
Które niebieskie? Bo to ciemne (w zasadzie to granatowe) to Renault 10, a jasne – Ford Cortina. Jest nawet nazwa modelu na masce.
R10 to brzdącem przedszkolnym będąc już chyba rozpoznawałem, natomiast napis był dla mnie zupełnie niewidzialny, a i sama Cortina to raczej pojazd z gatunku nieczęsto widywanych.
Miks zacny, ale najkrótsze miasto w Polsce to zdecydowanie Uć.
Cortina!!!!!!