Nie wiem, czy Japończycy już wcześniej rozważali opracowanie własnych modeli gitar, czy skłoniły ich do tego pozwy ze strony firm, których konstrukcje kopiowali w latach 70., ale efekt okazał się świetny.
Nieco ponad 40 lat temu Japońscy producenci instrumentów podążali tą samą drogą, co jeszcze dekadę lub dwie wcześniej ichniejsze firmy motoryzacyjne. Podstawą działalności było kopiowanie znanych i uznanych konstrukcji. O ile jednak nawet wczesne Toyopety czy Prince’y były po prostu nieco wzorowane na modelach amerykańskich i – w mniejszym stopniu – europejskich, o tyle gitary i basy były po prostu wiernymi (przynajmniej wizualnie) kopiami sprzętów produkcji Fendera, Gibsona czy Rickenbackera. Do tego w lepszych odmianach oferowały jakość zbliżoną do oryginałów za znacząco niższą cenę – kto miał w rękach dobre egzemplarze gitar takich firm, jak Greco czy Tokai, wie, o czym mówię. Trudno się zatem dziwić, że amerykańscy producenci w końcu dostali piany i poszli na skargę do sądu. A sąd przyznał im rację.
Ogromne ilości bardzo udanych gitar, które już znajdowały się w USA ale jeszcze nie trafiły do klientów, zniszczono z okrutną bezwzględnością, a Japończycy musieli wycofać te modele z amerykańskiego rynku. Na szczęście nie zostali z niczym. Amerykańscy klienci co prawda nie mogli już kupić nowych Stratów, Les Pauli i Jazz Bassów sygnowanych logiem Ibaneza czy Fernandesa, ale zamiast tego zaoferowano im nowe, zaprojektowane w Japonii modele. Wśród nich była nowa, świetna seria basów firmy Aria, czyli modele Super Bass – w skrócie SB.
Aria Pro II SB-700 – co zacz
Instrumenty japońskiej firmy Aria już od lat 60. były produkowane przez renomowaną manufakturę Matsumoku, znaną również z takich marek, jak Westone. Nazwę wzięła od nazwiska założyciela Shiro Arai. Wystarczyło przestawić jedną literkę i voila – mamy pięknie brzmiącą a do tego jednoznacznie kojarzącą się z muzyką markę. W 1975 roku do nazwy produkowanych przez Matsumoku elektrycznych gitar i basów dorzucono jeszcze człon „Pro II”, który miał odróżniać te instrumenty od innych, tańszych wyrobów oferowanych przez Arię. Nowe modele zostały zaprojektowane przez Nobuyakiego Hayashiego, który ukrywał się pod pseudonimem H. Noble – i takie nazwisko widnieje na główkach wielu Arii.
Pod koniec lat 70. w ofercie Arii pojawiła się zaprojektowana przez Hayashiego seria SB. Wyróżniała się charakterystycznym designem, konstrukcją neck-thru-body (czyli gryf wklejany przez całą długość korpusu) i dobrej jakości drewnami użytymi do budowy. Na szczycie serii znajdował się model SB-1000, wyposażony w aktywny preamp, wzorowany nieco na konstrukcji Alembica – zamiast regulacji tonów wysokich i niskich był tu filtr dolnoprzepływowy. Jednak w przeciwieństwie do Alembiców regulacja nie była płynna – zamiast tego pokrętło działało jak przełącznik służący do wyboru kilku presetów. Nowy bas bardzo szybko zdobył uznanie – jednym z pierwszych użytkowników był m.in. Trevor Horn, podówczas znany z The Buggles, zaś kilka lat później topową Arię w wersji Black’n’Gold zanabył nieodżałowany Cliff Burton.
Niektórzy młodzi, obiecujący basiści nie mogli sobie jednak pozwolić na dość drogi instrument. Na nich jednak czekał nieco tańszy, pozbawiony aktywnej elektroniki, ale tak samo świetnie wykonany model SB-700. I taką właśnie Arię sprawił sobie w 1980 roku niejaki John Taylor, po czym wmaszerował z nią do studia aby nagrać na niej debiutancką płytę znanego zapewne niektórym z Was zespołu Duran Duran.
Aria Pro II SB-700 – jak to jest sklecone
Jak każdy model z serii SB, „siedemsetka” ma gryf wklejany przez całą długość masywnej dechy. Gryf składa się z 3 pasków klonu i 2 bodajże orzecha, zaś po bokach doklejone są ciężkie skrzydła korpusu, wykonane wedle niektórych źródeł z jesionu, a według innych – z klonu. Trudno dokładnie ustalić rodzaj drewna, gdyż zostało pociągnięte brązową bejcą mającą upodobnić je do bardzo pięknego orzecha, jednak wyrazistość słojów skłania mnie ku hipotezie, że jest to dosyć nietypowo wzorzysty jesion. Gryf jest dość wąski, czego nie można powiedzieć o grubym, masywnym korpusie.
Całość jest ciężka. Naprawdę ciężka. Nie jest to może łamacz kręgosłupów w rodzaju Harleya Bentona JB-75, ale masę Arii można spokojnie porównać do mojego Foundera Jazza. Podobne, jak w Founderze, jest też niedostateczne wyprofilowanie deski w miejscu oparcia przedramienia o jej krawędź. W połączeniu z dość wąskim rozstawem strun, niewiele zmieniającym się od mostka do siodełka, skutkuje to ergonomią, do której po prostu trzeba się przyzwyczaić. Na szczęście komfort gry zwiększa szeroka obudowa przystawki umieszczonym dokładnie w tym miejscu, w którym najwygodniej opiera się kciuk przy grze palcami.
Skoro już wspomnieliśmy o przystawce – jest to pasywny humbucker z rozłączanymi cewkami, do czego służy mały pstryczek na dole korpusu. Oprócz niego mamy tu potencjometr głośności i pasywne pokrętło tonów. Całości dopełnia masywny, mosiężny mostek i wykonane z tego samego materiału siodełko. Tyle wystarcza, by otrzymać równie charakterystycznie co świetnie brzmiący instrument.
Gdyż albowiem dokładnie tak właśnie – Aria SB-700 brzmi znakomicie.
Aria Pro II SB-700 – jak to gada
Japoński bas ma bardzo charakterystyczne brzmienie z niezbyt mocnym atakiem, za to z wyrazistym, gardłowym środkiem, który sprawia, że jego soundomierz świetnie spisuje się w kontekście zespołowym. Nie ma tu tzw. „uśmiechu Romana”, charakterystycznego dla wielu konstrukcji neck-thru-body. Nie występuje nadmierne podbicie niskich i wysokich częstotliwości przy jednoczesnym wycięciu środka, które skutkuje nieprzyjemnym, męczącym dla ucha dźwiękiem. Brzmienie jest wyrównane w całym paśmie. Dół jest może odrobinę za mało wyrazisty, jednak wspomniane już nieco gardłowe środkowe pasmo i ładna, śpiewna góra sprawiają, że nie brakuje tu tzw. definicji. Jedynym, czego mogę się tutaj przyczepić, jest stosunkowy brak dynamiki. Przy zmianie artykulacji na mocniejszą bas po prostu odzywa się… głośniej. I w zasadzie tyle. Prawdopodobnie jest to wynikiem bardzo sztywnej konstrukcji instrumentu, która skutkuje również tym, że dużo lepiej spisują się na nim nieco cieńsze struny – rozmiar .040-.100 wydaje się optymalny.
Mimo tego japoński bas gada po prostu bardzo dobrze. Niska dynamika przeszkadza jedynie w graniu solówek palcami, ale nie do tego został stworzony ten instrument. Jego żywiołem jest muzyka czasów, w których powstał – czyli new wave, new romantic i coś, co nazywam „ambitnym popem”, choć Cliff Burton udowodnił, że daje radę również w metalu. Przy tym wszystkim Aria zachowuje swoje własne, charakterystyczne brzmienie, które słychać w takich utworach, jak „Girls On Film” czy „Planet Earth” Duran Duran. Wszak zostały nagrane właśnie na Arii Pro II SB-700.
Zady i walety, czyli propsy i klopsy
Aria Pro II SB-700 to bardzo specyficzny bas. Ciężki, niezbyt poręczny przez niedostatek ergonomicznych wcięć w korpusie, do tego z dość dziwnym rozstawem strun – ale mimo to wygoda gry po przyzwyczajeniu do tej dość dziwnej ergonomii nie jest najgorsza. Do tego brzmienie, które na pierwszy rzut ucha nie wydaje się wybitne, ale w momencie, gdy dogrywamy bas do pozostałych instrumentów lub po prostu gramy razem z kolegami w sali prób, od razu okazuje się, jak świetny jest to sprzęt. Owszem, nie jest to basiwo do wszystkich możliwych zastosowań, ale to, co ma robić, robi bezbłędnie. A że jestem fanem dokładnie takiej muzyki, w jakiej często było ją słychać na początku lat 80. – jest to bas, który bardzo chciałbym mieć. I już dobrze wiem, co mógłbym na nim grać.
A w czym wozić taką Arię? Idealny byłby jakiś starszy japoniec, choćby Toyota Camry kombi. Ja sam jednak najchętniej wrzuciłbym ją do bagażnika Skanssena. Oczywiście gdybym go nadal miał. Bo cholernie za nim tęsknię.
Plusy:
+ świetne, charakterystyczne (i charakterne) brzmienie
+ solidna konstrukcja
+ wygodne umieszczenie przystawki
+ genialna stylówa
Minusy:
– niedopracowana ergonomia
– ciężar
– przeciętna dynamika i reakcja na zmiany artykulacji
A jeśli od opisu brzmienia wolicie po prostu je usłyszeć – zapraszam na film.
Już Ty wiesz co. ;-)))
P.S. co do opisu brzmienia, to prawie jakbym czytał o moim ostatnim nabytku.