Pierwszy rajd wiosny 2021 kontynuował formułę znaną z rajdów Zostań w Gracie i Choinka w Gracie.
Kwiecień plecień bo przeplata itd. Jak na razie jednak przeplatał głównie resztki zimy ze wspomnieniem jesieni. Na szczęście sytuacja meteorologiczna zdaje się zmierzać ku lepszemu, czego niestety nie można jeszcze powiedzieć o sytuacji epidemiologicznej. Nadal publicznie można pokazywać się tylko zamaskowanym zaś wszelkie spędy są – w sumie słusznie – ograniczane. Co prawda te ograniczenia nie zawsze działają, co można było zauważyć w poprzedni weekend podczas fotospotu „Miasto budzi się„, ale generalnie wciąż nie należy przeginać. No chyba, że jest się przedstawicielem partii rządzącej i bije się brawo prezesowi na schodach donikąd, wtedy to co innego. Rajd to jednak insza inszość, dlatego po raz kolejny należało dostosować się do obostrzeń. I po raz kolejny się udało.
Tak, jak i poprzednim razem, impreza trwała cały weekend. Można było sobie przyjechać w sobotę lub niedzielę (a nawet w piątek po południu, jak ktoś chciał) i pojechać. Bez odprawy (ta była rozsyłana mailowo), bez żywych pekapów ani prób sprawnościowych – jedynie z dość prostym itinererem i masą graciarskich pytań po drodze. Niestety, tak, jak na dwóch poprzednich rajdach, tak i teraz Obywatelce Pilotce wypadł pracujący weekend. Tak – trzeci rajd pod rząd. W efekcie zapadła decyzja, aby połączyć dwie załogi – moją, do tej pory jednoosobową, oraz wesołą kompaniję Kapitana Manuela. I w takim właśnie składzie ruszyłem na dalszą część eksploracji powiatu mińskiego.
Niestety i tutaj nie obyło się bez pewnych incydentów – ponoć kilka załóg (w tym ta z Nivy z ostatniego zdjęcia) zostało pogonionych bronią zarówno białą jak i palną z okolic wrastającej Alfy. Jednak – cytując klasyka – aferki się zdarzają. Rajd ogólnie można zaliczyć do udanych, co zresztą jest normą w przypadku eventów organizowanych przez Wrosty Ściany Wschodniej i Warszawę Inaczej. A w tym cyklu, pod wspólnym hasłem „Puchar Ściany Wschodniej„, zostały jeszcze dwa. Nie zmienia to jednak faktu, że tęsknię za „normalnymi” rajdami, ze spędem gratów na starcie i mecie, odprawą i „żywymi” zadaniami na trasie. Na szczęście w najbliższą niedzielę rusza piąty już Rajd Rembertowski. Co prawda i on ponoć ma być dostosowany do aktualnych zaleceń (co m.in. wpływa na to, że nie będzie częścią MOWPZ), ale… i tak może być zacnie.
1 thought on “Jajeczko w Gracie – samoobsługowy rajd powielkanocny”