Małe sportowe coupe już dawno wyginęły. Małe targi (nie chodzi tu o jarmarki) – tym bardziej. A szkoda.
Czasami nie da się porządnie sprawdzić jakiegoś elementu testowanego samochodu. Na przeszkodzie może stanąć choćby tak prozaiczna rzecz, jak aura (nie ZX). Tak było właśnie w tym przypadku – w dniu, kiedy miałem testować Nissana 100NX z tzw. T-topem, majowe popołudnie przypominało raczej koniec października.
Na szczęście brak możliwości pojeżdżenia bez dachu nie oznacza braku możliwości pojeżdżenia w ogóle.
Nissan 100NX – co zacz
Mały, usportowiony Nissan zaczął zjeżdżać z taśmy w 1990 roku ale w salonach pojawił się dopiero w 1991. Jego zadaniem było zastąpienie całkiem ciekawie stylizowanego Sunny B12 coupe i (chyba) niedostępnego w Europie modelu EXA, znanego również jako Pulsar NX. Ten ostatni był najbardziej znany z możliwości założenia do niego nakładki czyniącej zeń usportowione kombi i nie kryję, że wywołuje u mnie srogi ślinotok. Nowy model bazował na płycie podłogowej wchodzących właśnie nowych generacji Sentry i Sunny. Stylistycznie idealnie wpisywał się w rozpoczynającą się właśnie dekadę: w sylwetce dominowały krągłości a stylistyka frontu była bardziej sympatyczna niż agresywna. Cechą, która odróżniała małego Nissana od jego nielicznej konkurencji, był dach typu T-top – czyli zasadniczo targa, tylko z usztywniającym pałąkiem łączącym ramę przedniej szyby z tylną częścią dachu.
Niestety – tego właśnie elementu nie było mi dane przetestować, ponieważ prądy atmosferyczne postanowiły zafundować nam majździernik. Pozostało mi władować się do środka pozostawiając szklany dach nad swym kudłatym łbem.
Nissan 100NX – jak się w nim siedzi
Wnętrze jest typowe dla Japończyków z tamtych lat: solidnie zmontowana, pełne obłości a przy tym… trochę nijakie. Stylistyka nie porywa. Jakość nie jest tak bezbłędna jak w Sunny N13, ale na szczęście i tak jest przyzwoicie. Klasyczne dla japońskich aut z przełomu lat 80. i 90. są nawiewy regulowane suwakami. Wyposażenie nie rozpieszcza – o klimie nie ma co marzyć, szyby opuszcza się pracowicie kręcąc korbami, ale, co ciekawe, lusterka są ustawiane elektrycznie. W sumie jest w tym pewna logika – wszak to one odpowiadają za część widoczności, a zatem również za bezpieczeństwo.
Z przodu siedzi się… akceptowalnie wygodnie. Miejsca nie ma zbyt wiele, czuć, że jest to mały samochód, do tego pozycja za kierownicą okazuje się zaskakująco wysoka. Winne mogą być niefabryczne fotele pochodzące z Sunny GTi – acz one akurat zasługują na pochwałę. Są dość twarde, ale absolutnie nie nazwałbym ich niewygodnymi – do tego mają świetnie wyprofilowane oparcia i bardzo dobrze trzymają na boki.
Gorzej jest z tyłu. DUŻO gorzej.
Tylna kanapa jest mała i niezbyt wygodna, ale nawet gdyby w jej miejscu znajdowałby się królewski tron, niewiele by to pomogło. W drugim rzędzie zwyczajnie brakuje miejsca – szczególnie na głowę. Wiadomo jednak – jest to zasadniczo coupe 2+2, czyli dla dwojga dorosłych i dwójki dzieci.
Lub dwóch toreb z zakupami, choć te mogłyby wejść do bagażnika – w przeciwieństwie do basu w usztywnianym pokrowcu.
Nissan 100NX – czy można nim wozić bas
Niby można, ale musiałby być w miękkim pokrowcu. Do tego najlepiej pasowałby tu obrzyn w stylu Nexusa #8 albo wesoły basik o krótkiej menzurze, taki, jak np. Fender Mustang. na to, by weszła standardowa basetla w usztywnianym, piankowym pokrowcu, brakuje dosłownie kilku centymetrów. A szkoda, gdyż kufer, jak na małe coupe (tudzież targę), jest zupełnie niezły. Dlatego też – szczególnie biorąc pod uwagę typ nadwozia – nie mogę uznać go za minus tego auta. Nie zmienia to jednak faktu, że basu w usztywnianym pokrowcu tą targą nie zatargamy.
No chyba, że na tylnej kanapie. I tak nikt się na niej nie zmieści.
Nissan 100NX – czy da się nim jeździć
Testowanego Nissana napędzał podstawowy silnik z gamy 100NX, czyli jednostka o symbolu GA16DS. Ma ona pojemność 1.6, moc 90 KM, 4 zawory na cylinder i… gaźnik. Tak – 16 zaworów i gaźnik. Takie rzeczy chyba tylko w Japonii.
Te pozornie skromne parametry wystarczają jednak, by małe japońskie autko odpychało się ze sporym animuszem. 100NX waży poniżej tony, do tego ma niezłą jak na swoje czasy aerodynamikę – i to czuć. Silnik bardzo chętnie reaguje na gaz i – typowo dla japońskich konstrukcji – lubi wysokie obroty. W dynamicznej jeździe pomaga precyzyjnie (jak to w Japończyku) pracująca skrzynia biegów, w której jednak z racji wysługi lat czasem dość ciężko wskakuje jedynka. Tej jednak używamy tylko do ruszania – a to też potrafi być tu naprawdę dynamiczne.
Do charakteru silnika pasuje zawieszenie. Dość sztywne, tutaj jeszcze dodatkowo lekko obniżone, nie jest jednak brutalnie twarde i w przeciwieństwie do wielu młodszych konstrukcji nie karze bezlitośnie kręgosłupa. Niestety, razem z zawieszeniem pracuje również całe nadwozie. Czuć, że jego sztywność nie była priorytetem konstruktorów – a ponad ćwierć wieku eksploatacji też zrobiło swoje. Nie radziłbym się rozbijać tym sprzętem. Swoją drogą – przydałaby się tutaj rozpórka.
Nie psuje to jednak frajdy z jazdy małym Nissanem. Czuć, że jest to sympatyczna zabawka, która miała przede wszystkim wywoływać uśmiech na twarzy kierowcy. I z tego 100NX wywiązuje się po japońsku, czyli #jaktrzeba.
Zady i walety czyli propsy i klopsy
Nissan 100NX to sympatyczny, przyjemny w prowadzeniu i pociesznie wyglądający youngtimer. Jego konstrukcja ze zdejmowanymi połówkami dachu to dodatkowy plus w sezonowej eksploatacji – inna rzecz, że tegoroczny sezon jak na razie nieszczególnie na to pozwala. Najgorsze jednak jest to, że tak, jak wiele starszych japońskich konstrukcji, populacja 100NX została prawie całkowicie wytrzebiona przez rude cholerstwo. Tym bardziej warto dbać o pozostałe przy życiu egzemplarze – może są niepozorne, ale naprawdę dają radę. Nawet jeśli nieszczególnie nadają się do targania sprzętu.
Plusy:
+ pocieszny wygląd
+ niezłe osiągi nawet z podstawowym silnikiem
+ dobre prowadzenie
+ charakter i wyjątkowość
Minusy:
– rdza
– niska sztywność nadwozia
– problemy z częściami (szczególnie blacharskimi)
1 thought on “Nissan 100NX – czy ta targa jeszcze targa”