Czy aktualna generacja Citroena C3 ma choć trochę charakteru dawnych modeli francuskiej marki?
Jakiś czas temu pewna koleżanka zgłosiła się do mnie w sprawie pożyczenia V70 w celach przeprowadzkowych. Jako, że jest w pełni zaufaną osobą, nie robiłem problemów – tym bardziej, że zobowiązała się zostawić na ten czas swój własny wehikuł. Pojazdem tym był natomiast napędzany 82-konnym benzyniakiem kilkuletni Citroen C3 aktualnej generacji.
Citroen C3 – co zacz
Trzecia generacja citroenowskiego zawodnika segmentu B, czyli modelu C3, objawiła się wszem i wobec w 2016 roku. Pierwsze dwie generacje stylistycznie nawiązywały trochę do legendarnej dwacefałki, jednak ich następca to już zupełnie inna bajka. Obecna, trzecia Cetrójka wpisuje się w aktualny tzw. język stylistyczny Citroena: obłe kształty, podwójne reflektory z przodu itede. W wyższych wersjach mamy tu również tzw. airbumpy, które po raz pierwszy pojawiły się na Cactusie. Są również nawiązujące do modnych SUV-ów i crossoverów nakładki na nadkola. Całość wygląda dość nowocześnie i przede wszystkim jakoś.
W przeciwieństwie do dość oryginalnej stylistyki warstwa mechaniczna jest całkowicie konwencjonalna: poprzecznie umieszczone 3-cylindrowy benzyniak lub 4-cylindrowy diesel napędzający przednie koła, proste zawieszenie z macphersonami z przodu i belką skrętną z tyłu – i w zasadzie tyle.
Nieco ciekawiej niż mechanika przedstawia się wnętrze – acz swą oryginalnością nie może równać się z klasycznymi już Cytrynami.
Citroen C3 – jak się w nim siedzi
Wnętrze prezentuje się zupełnie nieźle. Mamy tu choćby czytelne klasyczne wskaźniki. Oczywiście jest też centralny ekran i dzisiejsza zmora, czyli wykończenie piano black, ale całość wygląda przyzwoicie, i tak też jest zmontowana. Rzecz jasna boczki drzwi są z badziewnego plastiku, ale są tu takie akcenty jak solidne metalowe klamki, tapicerowane podłokietniki czy rączki do zamykania drzwi ze skóropodobnego materiału. W tym egzemplarzu mamy zresztą całkiem bogate wyposażenie – jest tu m.in. ogrzewanie foteli i dość nieoczywisty w tej klasie tempomat.
Niestety ergonomię nieco psuje ten nieszczęsny ekran dotykowy. Nie jest najgorszy – ikonki klimy i radia są na stałe umieszczone na wierzchu – ale zmiana jakiegokolwiek parametru wymaga minimum jednego ruchu więcej niż gdyby wszystko było sterowane po ludzku czyli przyciskami lub pokrętłami. Oczywiście wiąże się to z dłuższym oderwaniem wzroku od drogi. Widać, że projektowali to ludzie, którzy lubią bawić się smartfonami w trakcie jazdy. Jedyne, co da się ustawić „z palca” to głośność radia (jest pokrętło i przyciski na kierownicy) i ogrzewanie szyb. Do tego cholerna czarna błyszcząca listwa po prawej stronie deski radośnie zbiera kurz i odciski palców, co sprawia, że jakiekolwiek czyszczenie wnętrza może sprawić, że poczujemy się jak Syzyf.
Na szczęście wnętrze C3 nadrabia te niedostatki komfortem. Siedzenia są szerokie i wygodne a miejsca z przodu jest wystarczająco dużo. Siedzi się dość wysoko, trochę jak na krześle, ale łatwo znaleźć odpowiednią pozycję za kierownicą. Nieco słabiej, choć nie dramatycznie jest z tyłu. Miejsca na nogi jest dość, ale wyższym pasażerom może zrobić się ciasnawo w mózgoczaszkę. Na szczęście do tego, do czego często służą samochody tej klasy, czyli przewozu fotelika z dziecięciem, C3 nadaje się w sam raz.
Niestety, bagażnik nie za bardzo nadaje się do transportu basetli.
Citroen C3 – czy można nim wozić bas
Kufer Cetrójki jest taki, jakiego można spodziewać się po aucie segmentu B – czyli niezbyt wielki. Pojemność 305 litrów to niezły wynik jak na samochód tej klasy, jednak pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Nadkola mocno ograniczają szerokość przestrzeni ładunkowej, przez co bas w usztywnianym pokrowcu po prostu nie ma szans się tutaj zmieścić.
Na szczęście można położyć jedną z części niesymetrycznie dzielonego oparcia tylnej kanapy albo… wybrać bas bez główki. Obrzyn w miękkim pokrowcu wchodzi bez problemu.
Citroen C3 – czy da się tym jeździć
Największa wada małego Citroena – tak samo, jak we wszystkich aktualnie produkowanych benzyniakach koncernu do niedawna znanego jako PSA – mieści się pod maską. W tym konkretnym przypadku jest to 3-cylindrowa jednostka o symbolu EB2F z rodziny PureTech. Silnik ma prostą konstrukcję z pośrednim wtryskiem i bez turbiny, do tego malutko pali, ale i tak wolałbym trzymać się od niego z daleka. Po pierwsze – główny problem tych jednostek, czyli pasek rozrządu pracujący w kąpieli olejowej, jest dobrze znany. Pasek łuszczy się i potrafi strzelić grubo przed terminem, który wskazują zalecenia serwisowe, a i złuszczone strzępki często robią sporo szkód. Do tego podejście ASO do tematu było już szeroko opisywane, choćby na Autoblogu. Po drugie – kultura pracy i osiągi. A w zasadzie ich brak.
Na obrotach jałowych silnik telepie się jak wściekły. Wibracje są wyjątkowo nieprzyjemne, tak samo jak dźwięk pracującej na niskich obrotach jednostki. Po mocniejszym wciśnięciu gazu kultura pracy nieco się poprawia, ale osiągi 82-konnego silnika nie powalają. Przyspieszenie? No jakieś tam jest. Wystarczy, żeby wygrać wyścig spod świateł z autobusem miejskim lub rowerzystą, ale to tyle. Do jazdy po mieście zapewne nie trzeba wiele więcej, ale wolnossącą Cetrójką raczej wolałbym nie wybierać się w trasę.
Na szczęście układ jezdny w znacznej mierze rekompensuje nieprzyjemności dostarczane przez silnik. Nastawy zawieszenia są zdecydowanie ukierunkowane na komfort. Byłem wręcz zaskoczony, jak dobrze mała Cytrynka filtruje wszelkie nierówności. To właśnie tutaj najbardziej widać dziedzictwo marki. Lata temu samochody z podwójnym szewronem kupowało się głównie dla oryginalnego stylu i nieporównywalnej z konkurencją wygody. I to w tych dwóch kwestiach aktualne C3 jest wciąż pełnoprawnym Citroenem.
Zady i walety czyli propsy i klopsy
Citroen C3 to z jednej strony typowy przedstawiciel segmentu B, z drugiej – dość oryginalne toczydło nawiązujące nieco do tradycji marki. Ciekawa, niebanalna stylistyka, świetny komfort jazdy – wszystko to jest tym, czego zwykliśmy oczekiwać po Citroenach. Niestety, obraz nieco psuje zmora większości nowych samochodów, czyli ekran dotykowy do sterowania większością funkcji, a przede wszystkim wyjątkowo nieudany silnik serii PureShit PureTech. Lepszy, solidniejszy napęd i nieco inne rozwiązania w kwestii obsługi urządzeń pokładowych mogłyby uczynić z Cetrójki jednego z najciekawszych zawodników w swojej klasie. A tak – szukając nówki-salonówki lub świeżej używki wśród miejskich toczydeł wolałbym jednak skupić uwagę na dalekowschodnich propozycjach. A trochę szkoda, gdyż zawsze lubiłem Citroeny.
Plusy:
+ świetny komfort jazdy
+ sympatyczna stylistyka
+ przestronna przednia część kabiny
+ airbumpy na drzwiach – doskonałe rozwiązanie na ciasnych parkingach
Minusy:
– słaby, awaryjny, niekulturalnie pracujący silnik
– ekran dotykowy
– mało miejsca na głowę z tyłu
Co nim wozić
Citroen C3, tak samo, jak zdecydowana większość aut segmentu B, nie za bardzo nadaje się do transportu sprzętu basowego. Jednak jeśli już go masz – po prostu poszukaj headlessa.
Ten Citroen jest o niebo ładniejszy od nowego Space Stara (Tavrii/Syreny czasów współczesnych).
Chyba przyrównanie do nich Space Stara jest grubym nieporozumieniem.
Przecież SS ma mniej niż 100 koni, a jest do dziś produkowany.