Gdy w 2012 roku startowałem z blogiem Basista za Kierownicą, nie umiałem jeszcze za bardzo w internety, blogosferę i insze takie. Dziś nadal nie za bardzo umiem, ale dzięki własnej domenie mogę sadzić się na większy, prawdaż, profesjonalizm. A rebranding to po to, że niby „nowa strona, nowy ja” czy coś w ten deseń. Tymczasem nadal mam zamiar przymierzać bas w usztywnianym pokrowcu do bagażników i włóczyć się po blokowiskach w poszukiwaniu co ciekawszych wrostów.
Tak więc ten, no. Zapraszam.